środa, 5 lutego 2014

Rozdział I

Budzą mnie ciche ćwierkanie ptaków za oknem. Jasne promienie słońca wdzierają się do mojego pokoju, dając znać o nowym poranku. Leniwie przeciągam się na łóżku i przez chwilę leżę na niej zamyślony. Dziś dożynki.Patrzę na zegarek. Wskazówki wybijają równą godzinę dziewiątą.
- Peeta! - słyszę głos mamy- zejdź na śniadanie!
- Idę! - odkrzykuję.
Niechętnie wstaję z ciepłej kołdry, otwieram okno i wchodzę się do łazienki. Podłoga jest wyłożona białymi kafelkami, widać, że dawno nikt je nie czyścił i gdzieniegdzie są małe pęknięcia. Ściany są pomalowane na pogodną żółć, podobną do tej w moim pokoju. Spoglądam na moje odbicie w lustrze. Mam ciemne worki pod oczami, włosy mi sterczą na wszystkie strony tworząc nieład na głowie. Nawet wyglądam całkiem przystojnie. Ciężko wzdycham i opłukuje twarz letnią wodą. Podchodzę do szafy, wybieram pierwszy, lepszy strój i szybko się przebieram. Czując zapach śniadania, mój brzuch zaczyna domagać się jedzenia. Zbiegam do kuchni, a tam czekają na mnie czerstwy chleb i kubek ciepłego mleka. Przy stole siedzi moja rodzicielka i wpatruje się we mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami. Ma niezwykłą urodę, jej kasztanowe włosy opadają na chude ramiona, tworząc delikatne fale niczym wodospad. Rzucam jej chłodne "dzień dobry" i zabieram się za posiłek. Nie zwracam uwagi na to w jaki sposób mama na mnie patrzy, jestem już do tego przyzwyczajony. Siedzimy w ciszy dobre kilka minut kiedy nagle podchodzi do mnie i mocno przytula. Czuję jej oddech na moim karku i palce mocno zaciśnięte na plecach. Zapewne zauważyła moje zdziwieniem dlatego też odsunęła się i bez słowa wyszła z domu. Nadal siedzę osłupiony, zastanawiając się nad tym co się właśnie stało. Nie wiem czemu to zrobiła, może dlatego, żeby dodać mi otuchy przed dożynkami. Moje przemyślenia przerywają ciche śmiechy. Odwracam się w stronę młodszych braci. To niesamowite, jak te małe istotki potrafią w jedną sekundę namalować szeroki uśmiech na mojej twarzy. Za nimi idzie tata. Jest wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, jego pół siwe włosy są niedbale ułożone, a niebieskie oczy w odcieniu morza śmieją się razem z nim. Obejmuję braci i zagaduję do taty.
- Cześć tato
- Dzień dobry synu, jak ci minął poranek?- odpowiada, uśmiechając się ciepło.
- Ranek jak każdy inny, chociaż mama się dziwnie zachowywała.
- Słucham?- w jego głosie słychać zdezorientowanie.
- Przytuliła mnie- mówię cicho.
Tata patrzy na mnie z zaskoczeniem.
- W końcu też jesteś jej synem- wybucha śmiechem.
No tak, jestem jej synem. To fakt, że od małego czułem więcej miłości ze strony taty. Uważałem mamę za kobietę chłodną i pozbawioną uczuć. Odkąd pamiętam, nigdy nie doznałem uczucia bezpieczeństwa, jak to jest spać w jej objęciach. Zawsze robił to tata. Opowiadał mi bajki na dobranoc, bawił się ze mną i nie spał do rana, pilnując bym nie miał koszmarów. Prawie wszystkie moje wspomnienia są związane z nim, przez te lata patrzyłem jak starzał się z mamą, kiedy ja wyrosłem na porządnego młodzieńca. Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. Przede mną stał Stun, mój przyjaciel ze szkolnej ławki.
- Peeta- wita mnie- chodź się przejść. Mamy ładną pogodę, skorzystajmy z tego czasu.
Oboje wiemy o co chodzi, to może być nasz ostatni poranek w dystrykcie. Zakładam cienką kurtkę, skórzane buty i wychodzę na świeże powietrze.

2 komentarze:

  1. Cudowne ^W^ Pisz dalej i nie przestawaj <3 . Stwierdzam fakt iż od dziś jestem zagorzałą fanką tego bloga ^^ . Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, fajnie. Tylko proszę pisać dłużej i częściej ;)

    OdpowiedzUsuń